unukalhai unukalhai
2344
BLOG

Mity na temat inkwizycji

unukalhai unukalhai Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

 

Ze względu na prozaiczny fakt, iż część moich tekstów edytowanych w latach 2009-2010 w POLIS MPC jest trudniej dostępna, niż na salonowym blogu, postanowiłem przypomnieć
tutaj kilka z tych, o których mniemam że są tego warte.
 
Oto jeden z takich tekstów.
 
 
Fałszywe „Imię róży”
 
            Czemu należy przypisać uparte powielanie zdeformowanego obrazu świata epoki Christianitas1 w dziejach cywilizacji europejskiej, który prezentowany jest w książkach, filmach, inscenizacjach teatralnych, a także w podręcznikach szkolnych?
Częściowym wytłumaczeniem jest przekłamywanie przekazu o tej epoce na użytek celów propagandowych ideologii oświeceniowych wojujących z chrześcijaństwem metodą prymitywnych fałszerstw i przeinaczeń, koncentrowania się na wybranych i wyrwanych z kontekstu wydarzeniach w rodzaju inkwizycji, polowań na czarownice, palenia na stosach heretyków i prześladowania za przekonania. Rozpowszechnienie wymienionych przykładowo stereotypów w tzw. kulturze masowej i pośród rzesz ignorantów, nie mających ambicji ani potrzeby wyjścia poza opłotki wzniesione z takich klisz myślowych, nie budzi zdziwienia, nie powoduje wyrywania włosów z głowy. Można powiedzieć, że jest to sytuacja w jakiejś mierze standardowa.
 
Natomiast w przypadku znawców epoki określanej jako średniowiecze, w rodzaju Umberto Eco, znanego pisarza i cenionego erudyty, nie może chodzić o ignorancję. Autor „Imienia róży”2uważany jest za znawcę realiów i uwarunkowań okresu dziejów, który stanowi tło fabuły jego powieści. W tym konkretnym przypadku chodzić mogło o odreagowanie antychrześcijańskiej fobii, albo uzasadnienie, niejako ex post, apostazji dokonanej przez pisarza w młodości. Oczywiście, Umberto Eco jest zbyt wysokich lotów intelektualistą, aby w sposób prostacki obnosić się z tego rodzaju fobią. W tytułowej powieści  przedstawił bowiem, w sposób artystycznie sprawny oraz sugestywny, agnostycznei ateistyczne ramy mitów założycielskich współczesnego liberalizmu oświeceniowego.W  taki, między innymi, sposób mity te są wzmacniane  i dostarczane jest dla nich kulturowe i intelektualne uzasadnienie, jak też swoistego rodzaju alibi. Dlatego  tendencyjnie namalowane obrazy ekstremalnych przejawów długotrwałych i skomplikowanych procesów społeczno-gospodarczo-kulturowych, ale starannie wypreparowanych z uwarunkowań i okoliczności, w których się zdarzyły, są rodzajem świadomego zafałszowania. Nie jest w takim przypadku wytłumaczeniem tzw. licentia poetica i wskazanie, że materia opisana jest w konwencji powieści, nie zaś dokumentu mającego cechy pracy naukowej. Naukowe prace mediewistów przeznaczone są bowiem do wąskiego grona odbiorców, natomiast szeroko rozumiana opinia publiczna swoje wyobrażenia czerpie z książek, a w znacznie większym stopniu z ich sfilmowanych wersji. A właśnie w wersji kinowej obraz „Imienia róży” okazał się konstrukcją obliczoną na potrzeby prymitywnej, antykatolickiej propagandy.  Włoski pisarz Vittorio Messori w książce „Czarne karty Kościoła”3 podaje, że   autor „Imienia róży” zwierzył mu sięw trakcie rozmowy, iż ważnym powodem  napisania tej powieści było wieloletnie marzenie autora, aby  zamordować jakiegoś mnicha. Ale, jako rasowy intelektualista, przemycił to pragnienie w jej fabule. Niezbyt szczytne intencje przyświecające U. Eco zostały daleko bardziej wykoślawione w realizacji filmowej o tym samym tytule.  Zdegustowany wersją filmową „Imienia róży” był oczywiście także autor powieści. Chociaż scenariusz filmu został skonsultowany z innym znawcą średniowiecza, francuskim historykiem  Jacquesem Le Goff4,  filmowi nie wyszło to na dobre, jeżeli przez owo „dobre” będziemy rozumieli, nie wynaturzoną w stopniu karykaturalnym, prawdę historyczną. Być może nazwisko J. Le Goff’a potrzebne było realizatorom filmu jedynie jako „argument” mający sugerować widzowi, że film ma coś wspólnego z ową prawdą, skoro konsultował jego scenariusz uznanej klasy znawca epoki.  Fabuła filmu skoncentrowała się na marginaliach, które zostały wyolbrzymione co do skali, oraz na drastycznych zdarzeniach, których  przecież nie brak w żadnej innej epoce dziejów.
 
            Ten przydługi wstęp - dygresja potrzebny jest jako kompozycyjny kontrapunkt do ukazania nieadekwatności ahistorycyzmu, obecnego w nowożytnej manierze zideologizowanego ukazywania realiów epoki średniowiecza. Taki wszechobecny schemat propagandowy, bywa ubrany w atrakcyjną formę, jak to ma miejsce w przypadku powieści „Imię róży”. Nie ulega wątpliwości, iż tego rodzaju nadmierne ideologizowanie epoki średniowiecza czynione z intencją przedstawienia jej w jak najbardziej niekorzystnym świetle i, pośrednio lub bezpośrednio, obarczanie za jej negatywy instytucji Kościoła katolickiego i jego doktryny, wpływa na postrzeganie
w krzywym zwierciadle tamtej epoki.
Ale na czym opierałby się postawiony zarzut, że erudyci i znawcy średniowiecza,
w rodzaju Umberto Eco, grają na fałszywej nucie? Wymaga to dłuższego uzasadnienia,
a i tak nie będzie ono mogło być dostatecznie wyczerpujące w ramach konwencji objętości przyjętej dla tego rodzaju tekstu. Postaram się jednak  wskazać  na najbardziej  istotne aspekty na przykładzie dwóch zasadniczych wątków. Pierwszym będą początki instytucji inkwizycji, mało znane i mylone nagminnie z działaniami Świętego Officjum, które powstało w XVI wieku, drugim zaś będą tzw. polowania na czarownice, których tematyka jest jeszcze bardziej zakłamana, a tym samym mniej zrozumiała od działalności trybunałów inkwizycji.
 
Średniowiecze
            Określenie „średniowiecze” obejmuje dziesięć wieków historii cywilizacji europejskiej, poczynając od wieku szóstego po urodzeniu Chrystusa do początków wieku szesnastego . Czyli  okres ten liczy sobie co najmniej tysiąc lat. Nie da się w sposób odpowiedzialny skwitować tysiąca lat dziejów jakiejkolwiek cywilizacji  kilkoma sztampowymi szablonami. Warto także, aby  uświadomić sobie, iż ten okres w dziejach Europy trwał dwukrotnie dłużej, niż  dotychczasowy czas trwania  tzw. epoki nowożytnej. Istotną kwestię stanowi okoliczność, iż podział na epoki historyczne jest zawsze w dużym stopniu umowny i arbitralny. Przyjęte dla nich daty graniczne nie są powszechnie uznawane, ale nie jest też uzasadnione trzymanie się jakiejś jednej daty związanej z konkretnym wydarzeniem historycznym. Zazwyczaj skumulowanie efektów przemian procesów społeczno-gospodarczych jest przyczyną zmian w mentalności i prowadzi w konsekwencji do porzucenia dotychczas obowiązującego paradygmatuw obrazie świata. Oczywiście, procesy tego rodzaju są długotrwałe, czasami ich przebieg bywa gwałtowny i pociąga za sobą liczne  ofiary. Zmiany takie odbywają się na wielu płaszczyznach jednocześnie, wzajemnie się warunkując.
Najpierw należałoby wskazać granice epoki nazywanej Średniowieczem.
Dla jednych datą końcową tej epoki będzie zdobycie w 1492 roku  przez władców katolickiej Hiszpanii - Granady, stolicy ostatniego emiratu na Płw. Iberyjskimi,   a jednocześnie był to rok pierwszej morskiej wyprawy Kolumba, która dotarła do ziem Nowego Świata. Dla innych taką cezurę stanowi przybicie przez Marcina Lutra 99 tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze w roku 1517, które to zdarzenie uznawane jest  za początek tzw. Reformacji5, dla jeszcze innych takim przełomem byłoby zdobycie Konstantynopola przez Turków osmańskich w 1453r.,    a kolejni będą uważać za nią datę bitwy pod Mohaczem w 1526r. i jej skutków              w postaci największego zasięgu terytorialnego Imperium Osmańskiego na terenach Europy południowej.
 
Dla celów tematyki niniejszego tekstu najbardziej adekwatnym punktem, rozgraniczającym okres Średniowiecza od czasów późniejszych, wydaje się właśnie rok 1520r. i inicjatywa Lutra, która stała się detonatorem prowadzącym w konsekwencjach do rozpadu dotychczasowej formy Christianitas. Autor niniejszego tekstu jest ponadto przekonany, że bez wynalazku Gutenberga inicjatywa M. Lutra pozostałaby tylko jeszcze jedną z licznych prób zaistnienia lokalnych „reformatorów”, i nie miałaby znaczniejszych praktycznych rezultatów. I chociaż  wynalazek Gutenberga umożliwił  zdecentralizowanie ośrodka idei utożsamianego z papiestwem i Rzymem oraz,              w konsekwencji, otworzył drogę do zaistnienia konkurencji na rynku idei w ramach Christianitas, sam w sobie nie mógł być głównym powodem zmian w strukturze społecznej i gospodarczej. Ale niewątpliwie zdynamizował rozprzestrzenianie się nowych koncepcji wśród szerokich warstw ludności, co było  niemożliwe przed epoką ruchomej czcionki i mechanicznych drukarni. Oczywiście nie znaczy to, iż pojawiały się na rynku idei  oferty wyłącznie lepsze od dotychczasowych. W bardzo wielu przypadkach ofertę coraz szerzej otwartego supermarketu ideowego można  porównać do sytuacji opisanej prawem Kopernika-Greshama, w której gorszy pieniądz wypiera lepszy. Natomiast bóle porodowe nowej epoki, kształtującej się na gruzach Christianitas, były długotrwałe i odbywały się za przyczyną wielu zjawisk i tendencji wzajemnie się warunkujących. Krótki ich przegląd przedstawię w dalszej części tego tekstu.
 
     Christianitas
            W oczach ludzi Cesarstwa zachodniorzymskiego abdykacja ostatniego cesarza rzymskiego na rzecz germańskiego zdobywcy Rzymu Odoakra w 476 r., oraz fakt,
iż Odoaker uznał się wasalem wschodniorzymskiego cesarza Zenona, oznaczało przeniesienie centrum chrześcijaństwa do Konstantynopola, a w konsekwencji potwierdzało, iż Zachód Europy stał się mniej  ważną i peryferyjną częścią  Christianitas. Dzisiaj wiemy, iż stał się on takim zaściankiem na co najmniej trzy wieki. Dopiero, gdy w rzymskiej bazylice Św. Jana na Lateranie6, Karol7 - król Franków
i Longobardów - został w dzień Bożego Narodzenia 800 roku koronowany na cesarza rzymskiego, można mówić o początkach odzyskiwania znaczenia przez ten region Europy. Data wymienionej koronacji uznawana jest jako symboliczny początek odrodzenia Cesarstwa Rzymskiego (zachodniego). Karol zdołał włączyć do swojej domeny ziemie Europy północno-zachodniej i tereny na Płw. Pirenejskim w pasie do rzeki Ebro, od okolic Pampeluny do wybrzeży Morza Śródziemnego, aż po tereny nad środkowym Dunajem (Księstwo Bawarii) oraz wzdłuż Łaby, aż do jej ujścia. Ponadto inne ziemie zostały uzyskane drogą związków matrymonialnych, czyli drogą spadku
i dziedziczenia,  jeszcze inne przyjęły charakter lenna i status ziem zwasalizowanych,
jak np. Czechy, Morawy, Marchia Panońska i tereny Chorwacji.
 
Podstawowy trzon cesarstwa Karola stał się zalążkiem trzech średniowiecznych mocarstw kontynentalnych zachodniej Europy, tj. dzisiejszych Francji, Niemiec i Italii. Wówczas, rzecz jasna, nie operowano XIX-wiecznym pojęciem państwa, jak też granic państwowych. Zasięg ziem kontrolowanych przez najważniejsze dynastie europejskie stabilizował się w wyniku krwawych wojen przez nie prowadzonych.  W interesującym nas okresie, czyli środkowego i późnego średniowiecza najbardziej wpływową dynastią Europy byli niemieccy Habsburgowie, którzy od końca XIII do początku XVI stulecia zdołali swoim panowaniem objąć kraje niemieckie, Austrię, Czechy, Węgry, Niderlandy, Hiszpanię wraz z jej posiadłościami zamorskimi, pogranicze hiszpańsko-francuskie, Księstwo Mediolanu, Księstwo Neapolu oraz Sycylię i Sardynię. Poza królestwami Anglii, Francji, Rzeczpospolitej Polskiej oraz Państwem Kościelnym8 rządzonym przez papiestwo (które było sprzymierzone z Habsburgami), nie istniały u schyłku epoki średniowiecza, inne liczące się podmioty polityczno-gospodarcze w Europie, mogące mieć wpływ na kształt Christianitas. Pomijając, rzecz jasna, ekspansję Imperium Otomańskiego (turecką) na posiadłości Habsburgów na Bałkanach i w akwenie Morza Śródziemnego, którą powstrzymano w 1571r. na Morzu Śródziemnym w bitwie pod Lepanto9 , a na lądzie  dopiero ponad sto lat później w 1683r. w bitwie pod Wiedniem, gdy skuteczny cios zadały mu siły austriacko-niemiecko- polskie.
 
 Do lat dwudziestych XVI stulecia Europa  stanowiła Christianitas, zjednoczoną w jednej kulturze, w jednym języku (łacina), oplecioną przez coraz gęstszą sieć uniwersytetów, klasztorów, opactw, wokół których organizowało się życie, poczynając od luzytańskich10 wybrzeży Atlantyku, aż  po kresy słowiańszczyzny. Akcja Marcina Lutra oraz reakcja na tę akcję spowodowały rozpad jedności chrześcijan, co rozpoczęło rozwój nacjonalizmów obudowywanych rusztowaniem „państw narodowych”, sekularyzację i zamknięcie się w swoich opłotkach religijno-politycznych (np. według zasady czyja władza tego religia, wprowadzonej w wyniku Pokoju Westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią), z późniejszymi konsekwencjami w postaci oświeceniowych utopijnych prądów ideologicznych, które utorowały drogę współczesnym  systemom totalitarnym.
 
Inkwizycja, inkwizycja
Zamęt pojęciowy wokół określenia inkwizycja11 jest bodajże największy spośród wszystkich stereotypów i zafałszowań, jakie propagandyści protestanckiej, czy szerzej antykatolickiej, wizji świata, wyprodukowali w celu zaczernienia obrazu konkurencji, czyli katolicyzmu.
Dobrym punktem wyjścia do uporządkowania terminologii będzie nawiązanie do jednego z bohaterów „Imienia róży”, który był postacią autentyczną i pozostawił nam kopalnię wiadomości na temat zasad procesów inkwizycyjnych. Miały one zastosowanie, przede wszystkim, wobec herezji katarów12 na południu dzisiejszej Francji (Prowansja, Langwedocja), waldensów13 w południowej Francji i Lombardii oraz beginów14 w południowej Francji. Tym bohaterem w powieści jest inkwizytor Bernard Gui15, który w rzeczywistości używał łacińskiej wersji nazwiska, czyli Guidonis (od Guidon). Był to zakonnik dominikański, który został przeorem kilku ważnych klasztorów i kronikarzem ich dziejów,  a także biskupem najpierw diecezji Tuy16 w hiszpańskiej Galicii, a następnie diecezji Lodeve17 we francuskich Sewennach (Langwedocja). Bernard Gui jest ważny dla naszego opowiadania, gdyż zachował się opracowany przez niego podręcznik zatytułowany Practica (officii) inquisitionis haereticae pravitatis czyli „Sprawowanie (urzędu) badania heretyckiej nieprawości”18, napisany dla praktycznych potrzeb procesowych i jako pomoc dla innych inkwizytorów. Dzieło to liczy w wersji polskiej nieco ponad 150 stron i jest swego rodzaju instrukcją odnosząca się do rozróżniania form herezji, sposobu badania jej stopnia, określenia błędów herezji           z punktu widzenia nauki Kościoła rzymsko-katolickiego, określa zasady pisemnego zapisu procesu, formuły i roty przysięgi dla różnego rodzaju uczestników procesu, hierarchizuje stopnie winy i kary, zawiera cały szereg szczegółowych zasad postępowania i procedowania.  Należy uświadomić sobie, że procedury inkwizycyjne     w XIII i XIV wieku były przedsięwzięciem nowatorskim w sądownictwie, a nawet rewolucyjnym. Stanowiły bowiem pierwsze sformalizowane postępowanie śledcze, mające na celu dowiedzenia winy poprzez, między innymi, powoływanie świadków            i biegłych, odbywanie narad przez oskarżycieli, zachowanie formy pisemnej                   w procedurze, odczytywanie orzeczeń trybunału inkwizycji po łacinie lub w języku lokalnym, w zależności od wykształcenia osób oskarżonych.
 
Tworzenie takiej procedury dla potrzeb procesu inkwizycyjnego zajęło ok. 80 lat. Za początek instytucjonalnej inkwizycji papieskiej uważa się rok 1233. W tym właśnie roku papież Grzegorz IX19 ustanowił dominikanów inkwizytorami dla Francji       i sąsiednich krain, wprowadzając  w życie zalecenia synodu w Melun z 1232 roku.         W praktyce dotyczyło to południowych terenów obecnej Francji, gdzie pojawiła się wcześniej herezja katarów, krwawo pacyfikowana przez trwającą dwadzieścia lat (1209-1229) krucjatę przeciwko nim, w wyniku której ginęli katarzy, ale obok nich także chrześcijanie i żydzi, o ile zamieszkiwali miejscowości zdominowane przez katarów. Intencją papieża było wprowadzenie norm postępowania dowodowego, aby nie oskarżano o herezję i nie skazywano osób niewinnych, co zdarzało się nagminnie wskutek słabo zorganizowanych struktur władzy oraz powszechnemu analfabetyzmowi wśród ludzi sprawujących władzę świecką. Nadużycia były popełniane także przez inkwizytorów. Pierwszy dominikański inkwizytor działający w południowej Francji – Robert de Bougre (o adekwatnym przydomku – Rzeźnik), który sam był kiedyś katarem - zasłynął z dużej ilości osób skazywanych na śmierć. Po kilku latach działalności został w 1239 roku odwołany z funkcji inkwizytora przez papieża Grzegorza IX i po procesie skazany na „wieczne więzienie” (dzisiaj odpowiednikiem tej kary byłaby kara aresztu domowego), gdy do odległego Rzymu dotarły wieści na temat nadużyć dokonywanych przez tego dominikanina. Także na terenie krajów niemieckich, pierwszy inkwizytor na tamtym obszarze, Konrad z Marburga, okazał się nie mniej fanatycznie nadgorliwy. Zbyt długo nie pohulał, gdyż w 1233 roku został zamordowany przez krewnych jednej z ofiar. Jego następca Konrad Dorso (Turs) podzielił wkrótce jego los.
 
Rzecz jasna ściganie  i karanie za herezję miało już miejsce wcześniej, ale było wówczas prowadzone przez władców świeckich  niejako na własną rękę i posiadało charakter samosądów. Pierwsze kodyfikacje wprowadzane przez władców świeckich związane z heretykami, miały określić jakieś formalne ramy  dla stosowania sankcji. I tak np. Piotr II, król Aragonii, wydał w 1197 roku dekrety przeciwko heretykom, w których zrównał herezję z obrazą majestatu. A obraza majestatu była tradycyjnie karana śmiercią. Ponadto król Aragonii uściślił, iż kara za obrazę majestatu ma być wykonywana przez spalenie na stosie. Cesarz Fryderyk II, w swoich konstytucjach dekretu koronacyjnego (dotyczących Lombardii)     z roku 1224, nakazał stosowanie kary śmierci za herezję. Król Francji Ludwik IX (wówczas władał nie więcej jak ok. 1/3 obecnego terytorium Francji) wydal w 1229 roku dekret nakazujący ściganie heretyków, ale nie przewidział karania ich śmiercią, a tylko konfiskatą majątku               i banicją. Co bynajmniej nie oznacza, że wcześniej wymienieni władcy zapomnieli           o sprawie konfiskaty mienia. Jakkolwiek już w 1184 roku na synodzie w Weronie uregulowano, iż sankcje przeciwko heretykom będą stosowane wspólnie przez władzę świecka i kościelną oraz zostaną wprowadzone jako obowiązujące prawo, co znalazło wyraz  w dekrecie Ad abolendam papieża Lucjusza III (1185r.), to w praktyce współpraca  taka słabo się sprawdzała, a zatem także pomysł polegający na tym, iż wyroki sądów     z udziałem osób kościelnych, które wynikały np. z obowiązku wizytacji przez biskupów podległych terenów i szukania heretyków, miała wykonywać władza świecka.               W lokalnych społecznościach kumoterstwo, więzy pokrewieństwa, lokalne konflikty interesów powodowały, że tego rodzaju sądy (np. sądy biskupie) okazywały się zbyt podatne na naciski miejscowych władców, zaś uwikłania osób kierowanych do sprawowania sądów powodowało protesty i konflikty. Normą było natomiast  realizowanie  prywaty, czyli popełnianie nadużyć. Z tego powodu papieże postanowili sami mianować i delegować inkwizytorów, aby nie byli oni zależni od biskupów              i lokalnych władców.
 
Papież Innocenty III w bulli Vergentis z 1199 roku zrównał po raz pierwszy herezję ze zbrodnią obrazy majestatu. Miało to doniosłe konsekwencje, gdyż nadrzędnym celem Kościoła było nawracanie heretyków. Gdy nie chcieli porzucić herezji dobrowolnie, należało uciec się do przymusu, aby uniknąć większych szkód, zarówno dla samego heretyka, zagrożonego wiecznym potępieniem, jak i dla społeczności, której dawał on zły przykład. Papieże, jak też i władcy świeccy, widzieli        w herezji przede wszystkim przestępstwo przeciwko dobru wspólnemu i porządkowi publicznemu. Porządek taki symbolizowało oddawanie czci Bogu, tym samym kacerstwo było traktowane jako obraza Boga, niejako naruszenie „kosmicznego” porządku. Z kolei cesarz był ustanowionym (namaszczonym) przez Boga reprezentantem w świecie doczesnym, który miał dbać o dobro powszechne. Skoro heretyk poważał się godzić w autorytet Boga, tym samym godził w autorytet cesarza jako „boskiego pomazańca”. A to oznaczało zbrodnię obrazy majestatu. Heretyk ponadto zagrażał dobru wspólnemu, czyli dopuszczał się zbrodni publicznej. Taki rodzaj przestępstwa był ścigany z urzędu. Ponadto stosowano skrócony tryb procedowania, który miał uniemożliwić przewlekanie postępowania, przede wszystkim, aby uniknąć długotrwałego zgorszenia publicznego.  Już w połowie XII wieku tryb skrócony (tzw. proces sumaryczny) był stosowany wobec osób duchownych podejrzanych o herezję. Wystarczyły niewielkie modyfikacje, aby można było rozszerzyć jego stosowanie przeciwko wszelkim heretykom. Jako zasadę przyjmowano, iż to osoba posądzona          o herezję musi wykazać, że posądzenie jej jest niezasadne. 
 
Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się takie stawianie sprawy „niesprawiedliwe”, ale należy pamiętać, iż do czasu wprowadzenia reguł procedury inkwizycyjnej powszechnie stosowano uznawanie winy lub niewinności na zasadzie „sądu bożego”.
 
„Sąd boży”
Do czasu skodyfikowania procedur inkwizycyjnych, czyli de facto do XIII wieku, system procedury sądowej opierał się na oskarżeniu prywatnym. Osoba skarżąca (poszkodowana) wnosiła oskarżenie poprzez publicznie złożenie zaprzysiężonego zeznania, na podstawie którego przesłuchiwano oskarżonego. Jeśli oskarżony przyznał się do zarzuconych mu czynów lub były na to niepodważalne dowody, sędzia rozstrzygał sprawę na korzyść oskarżyciela. W przypadku, gdy nie zachodziły tak oczywiste okoliczności, sędzia mógł zarządzić próbę i na jej podstawie rozstrzygnąć, czy oskarżony był winny, czy niewinny. Próba była tak pomyślana, że jej pozytywne zaliczenie mogło zaistnieć jedynie z pomocą „bożej interwencji”. Na przykład oskarżony miał przenieść w gołej dłoni gorące żelazo na określoną odległość albo włożyć rękę do gotującej się wody. Za niebawem (kilka dni) zdejmowano bandaże, aby przekonać się , czy rany z oparzeń się zagoiły. Można tez było wrzucić oskarżonego do wody ze związanymi rękami. Jeśli tonął, starano się go wyciągnąć spod wody, co nie zawsze udawało się na czas. Można było także zmusić go , aby połknął duży kęs jednym łykiem. Jeśli nie udławił się przy tym, to oznaczało że „palec boży” nie wskazał na jego winę. Jeszcze innym rodzajem „sądu bożego” był pojedynek oskarżonego lub wystawionego przez niego szermierza z oskarżycielem lub wystawionym przez niego szermierzem. Jeśli zwyciężyła strona oskarżona uznawano to za dowód niewinności.  Odrębnym rodzajem rozstrzygnięć sądowych było „oczyszczenie”. Oskarżony składał przysięgę na swoją niewinność i jeśli uzyskał głosy kilku „zacnych” osób, które także poświadczyły pod przysięgą, iż uważają go za niewinnego, wówczas uznawano wiarygodność tego, co mówi oskarżony. Jeśli oskarżony w efekcie próby „sądu bożego” został uznany za niewinnego, łatwo mógł zamienić się rolami z dotychczasowym oskarżycielem. Narzuca się porównanie tej procedury z dużo bardziej współczesną „ruską ruletką”.
 
            Zasady procesu inkwizycyjnego20
 
W początkach działania papieskich inkwizytorów, objeżdżali oni swój wyznaczony rejon działania i badali sytuację pod kątem prawowierności mieszkańców. Kiedy jednak w 1242 roku w mieście Avignonet został zamordowany dominikański inkwizytor Wilhelm Arnaud, postanowiono utworzyć stałe trybunały w dwóch większych miejscowościach w Langwedocji, czyli Tuluzie i Carcassonne, a oskarżonych dowozić z okolicy lub bardziej odległych rejonów.
Pierwszą czynnością inkwizytora było wyznaczenie terminu w którym okoliczna ludność terenu objętego herezją miała się zgłosić przed trybunałem. Obowiązek ten dotyczył wszystkich osób dorosłych, czyli dziewcząt od 12 i chłopców od 14 roku życia. Należy mieć na uwadze, że ówczesna przeciętna długość życia  oscylowała wokół 30 lat, zaś człowiek , który skończył lat 40, uważany był za starego.
Inkwizytorzy prowadzili rejestry ludności, aby wiedzieć czy kogoś nie pominięto. Rejestry miały jeszcze taką zaletę z punktu widzenia procedury inkwizycyjnej, iż umożliwiały sprawdzenie, czy dana osoba już kiedyś zeznawała. A także porównanie treści zeznań wcześniejszych z obecnymi.
            Gdy ludność została zgromadzona w miejscowości, w której urzędował trybunał inkwizycyjny, inkwizytor ogłaszał okres łaski, który zazwyczaj trwał 2 tygodnie. W tym czasie każdy, kto sam na siebie złożył doniesienie i wyrzekł się herezji, mógł oczekiwać, iż uniknie najcięższych kar w rodzaju więzienia lub konfiskaty majątku. Okres łaski był potrzebny inkwizytorom na zebranie informacji o osobach mających stanąć przed trybunałem inkwizycyjnym. Nie trzeba dodawać, iż większość przesłuchiwanych bywała zaskoczona dokładnością rozeznania ich sytuacji, gdyż nie wiedzieli, kto, o czym i na kogo doniósł inkwizytorom.
Po upływie „okresu łaski” rozpoczynał pracę trybunał inkwizycyjny, który składał się z jednego lub dwóch inkwizytorów, notariusza i pisarza. Już sama struktura „zawodowa” trybunału determinowała to, iż ilość takich trybunałów mogła być bardzo ograniczona i wobec czego działały one tylko w dużych miastach na terenach, gdzie koncentrowały się ośrodki herezji i gdzie władza książęca (hrabiowska), biskupia lub królewska mogła zapewnić im względną ochronę oraz zapewnić warunki „logistyczne”. Np. istnienie budynków więziennych (z reguły były to lochy jakiegoś zamku), straż, wozy i konie, piśmienni urzędnicy, etc.
            Praca trybunału polegała na przesłuchaniach wszystkich zgromadzonych, niejako z góry uznawanych za „heretyków”, gdyż byli oni mieszkańcami miejscowości i okolic rozpoznanych jako siedliska herezji. Czyli byli oni z założenia uznawanymi za winnych herezji, zaś w procesie inkwizycyjnym miano im tylko wymierzyć karę stosowną do stopnia winy. Ponadto do tego grona mogły dołączyć (i z reguły dołączały) inne osoby zadenuncjowane przez przesłuchiwanych. Przesłuchiwanie oparte było na formule samooskarżenia, czyli przesłuchiwany pod przysięga był zobowiązany zeznawać nie tylko na temat własnych uczynków, ale także wszystko co wiedział o postępkach innych. Jeśli ktoś kłamał albo zataił tego rodzaju informacje, a udowodniono mu to na podstawie zeznań innych przesłuchiwanych, był wówczas dodatkowo oskarżony
o sprzyjanie heretykom i dopuszczał się złamania złożonej na początku przesłuchania przysięgi. Przesłuchiwany, w trakcie trwania procesu, traktowany był jako świadek,
a oskarżonym stawał się dopiero po udowodnieniu mu winy. Czyli po odczytaniu wyroku przez inkwizytora lub innego członka trybunału inkwizycyjnego. Ze względu na fakt, iż inkwizytorzy byli osobami duchownymi, ich nadrzędnym zadaniem nie było w zasadzie karanie osób oskarżonych o herezję, ale skłonienie ich do porzucenia herezji, zrozumienia dotychczasowych błędów w postępowaniu, wyznaniu skruchy
i odprawieniu stosownej pokuty. Jeśli świadek dobrowolnie przyznał się do winy, wyraził żal i obiecał nie popadanie w herezje w przyszłości, inkwizytorzy z reguły uznawali, że cel procedury został osiągnięty, pozostawało tylko określić rodzaj i dolegliwość kary, w ramach której orzekano najczęściej jakiś rodzaj pokuty. Jeśli świadek nie przyznawał się, mataczył i chciał wyprowadzić w pole inkwizytorów, wówczas stosowano wobec niego specjalną technikę pytań, które za zadanie miały uwikłać w sprzeczności nawet przebiegłą i zdeterminowana w uporze osobę. Bernard Gui w napisanej przez siebie księdze-instrukcji przedstawia takie zestawy pytań, odrębnie dla każdej z odmian herezji. Natomiast bardzo przesadne jest współczesne wyobrażenie o roli stosowania tortur w procesie inkwizycyjnym. Samo przebywanie w więzieniu w oczekiwaniu na proces było na ogół wystarczającą torturą, ze względu na warunki w jakich przetrzymywano zgromadzonych na proces. Nie były to z całą pewnością współczesne pensjonaty dla osadzonych, znane z zachodnich produkcji filmowych. 
 
Na wyobrażenie o torturach, jako o stosowanych pospolicie sposobach wymuszania zeznań w procesach inkwizycji został nałożony obraz z okresu polowań na czarownice, które miały swoją  kulminację trzy wieki później, a procedury i wyroki z procesów o czary nie miały praktycznie nic wspólnego z działalnością instytucjonalnej inkwizycji. Kulminacja wielkich polowań na czarownice miała miejsce w latach 1560-163021. Nie była to już epoka średniowiecza.Natomiast w procesie inkwizycyjnym stosowanie tortur było sytuacją wyjątkową.
           
W czasach działalności Bernarda Gui utajniano przed przesłuchiwanymi zeznania świadków oraz ich personalia. Zdarzały się bowiem wcześniej samosądy dokonywane na osobach denuncjatorów., gdy byli oni znani. W procesie o herezję jako świadek mógł wystąpić każdy, w tym również kobiety, co nie było praktykowane w innych rodzajach spraw sadowych. Wyłączeni byli z tego kręgu jedynie śmiertelni wrogowie stającego przed trybunałem, z tym, iż to on musiał udowodnić, iż zeznają oni z powodu takich właśnie intencji. W sytuacji, gdy nie znał on imion świadków i ich zeznań, możliwość taka była wysoce teoretyczna, a w praktyce zazwyczaj nieprawdopodobna. Jeśli oskarżany trzykrotnie zaprzeczył swojej winie, musiał dostać obrońcę z urzędu. Rola obrońcy ograniczała się jednak wyłącznie do złagodzenia wymiaru kary. Teoretycznie możliwa była także apelacja do papieża, ale dla uboższych oskarżanych nie była to droga dostępna. Jeśli dla udowodnienia niewinności oskarżany chciał zostać zwolniony z wiezienia, w którym oczekiwał na wyrok i zakończenie procesu, musieli poręczyć za niego krewni. Jeśli, mimo poręczenia, oskarżany zbiegł, jego krewnych wtrącano do więzienia za sprzyjanie heretykowi, zaś zbieg stawał się automatycznie heretykiem, któremu udowodniono winę.
            Po przesłuchaniu oskarżanego żądano od niego, aby publicznie wyrzekł się herezji, zobowiązał się przyjąć nałożoną pokutę lub karę (pomimo, że nie znał jeszcze jej formy ani rozmiarów). Jeśli nie zachodziło niebezpieczeństwo ucieczki, po przesłuchaniu bywał zwolniony do domu, gdzie miał oczekiwać na ogłoszenie wyroku z obowiązkiem stawienia się na jego ogłoszenie. Musiał za to poręczyć całym swoim majątkiem, a jeśli go nie posiadał, poręczenie takie musieli złożyć jego krewni.
 
            Przed ogłoszeniem wyroku inkwizytorzy odbywali naradę z biskupem, którego jurysdykcja była właściwa terytorialnie, oraz z  wybranymi osobami świeckimi. Ostateczne sformułowanie wyroku uzgadniano z biskupem. Z reguły odnosiło się  to do przypadków, gdy wyrok dotyczył wydania oskarżonego w ręce władzy świeckiej, co oznaczało skazanie na śmierć. Osoby duchowne nie mogły nosić broni i plamić rąk krwią skazańców. Wyręczały je w tym osoby świeckie.
            Wyroki ogłaszano zbiorczo, na ceremonii zwanej sermo. Odbywała się ona w niedzielę w miejscu, gdzie zgromadzono ludność. Inkwizytor wygłaszał mowę , w której upominał winowajców. Następnie odbierał przysięgę od urzędników miejscowego władcy, ze będą ścigać heretyków, nawet gdyby mieli być to członkowie ich rodzin.
Inkwizytor odczytywał listę przewinień i w porządku hierarchicznym wyroki za nie.
Zaczynał od ułaskawień, czyli całkowitego zwolnienia z więzienia oraz zamiany kary wiezienia na jakiś rodzaj pokuty. Wiązało się z tym uchylenie ekskomuniki. Do lżejszych pokut należało np. oznakowanie odzieży żółtymi krzyżami, a odzież taką można było zdjąć dopiero po okresie określonym wymiarem pokuty. Była to forma pokuty orzekana najczęściej. Innymi formami było np. odbycie pielgrzymki do najbliższego sanktuarium (z terenów Langwedocji wówczas najbliżej było do Compostella, gdzie przechowywano relikwie Apostoła Jakuba). Najbardziej obawiano się zasądzenia odbycia pielgrzymki do Ziemi Świętej. Nie dosyć, że wyprawa w tamten rejon świata była kosztowna i długotrwała, to również istniało wysokie prawdopodobieństwo, iż pielgrzym jej nie przeżyje, prowadziła bowiem przez tereny dotknięte nieustannymi działaniami wojennymi. Innymi rodzajami pokuty były samobiczowanie albo przebycie drogi do najbliższego kościoła pielgrzymkowego na kolanach lub boso. W następnej kolejności orzekano kary więzienia, które były trzystopniowe. Najlżejszą był pobyt w celi zbiorowej, cięższą w celi pojedynczej, a najcięższą w celi pojedynczej z przykuciem łańcuchami do ściany. Zatwardziałych heretyków recydywistów oraz zbiegłych ogłaszano „infamisami”, czyli do końca życia nie mogli piastować urzędów publicznych, być spadkodawcami oraz spadkobiercami. Ich majątek dzielono, z czego spora część przypadała królowi Francji. Dzieci i żona, chcąc ocalić trzecią część majątku skazanego, mogli go zadenuncjować. Infamisi byli często, a później prawie zawsze, skazywani na stos. Bernard Gui, pomiędzy rokiem 1307 a 1319 oddał władzy świeckiej (czyli na śmierć) 31 oskarżonych, wśród nich było 27 „infamisów”.
 
Ogłaszane były także kary, które wymierzano zmarłym. Np. tym, którzy umarli
w więzieniu, albo zostali uznani za heretyków na podstawie ustaleń procesu inkwizycyjnego. Heretycy, którzy formalnie nie zdążyli wyrzec się herezji (bo wcześniej zmarli) nie mogli spoczywać w poświęconej ziemi. Ich szczątki ekshumowano, zaś w  wersji zaostrzonej, po ekshumowaniu, szczątki palono. W tym procederze tkwią głowne żródła wyolbrzymionych relacji o ilościach skazańców palonych na stosach. Domy, w których przebywali heretycy skazani na śmierć, o ile były własnością prywatną burzono, jeśli zaś były dzierżawione przejmował je z powrotem pan feudalny.
 
            Porównując procedury stosowane przez trybunał inkwizycyjny z poprzednio omówionym „sądem bożym” możemy stwierdzić, iż w procesie inkwizycyjnym istniała ścisła standaryzacja odnośnie wszystkich  kwestii proceduralnych i etapów postępowania. Trybunał inkwizycyjny otrzymałby certyfikat ISO 9000, gdyby wówczas takie certyfikaty przyznawano.
 
Tło społeczne22
 
            Okres środkowego i późnego średniowiecza, czyli od XI do XVI stulecia, to czas rewolucji społecznej, której skutki rzutowały na kierunki rozwoju cywilizacji europejskiej. Ferment społeczny, pojawiające się idee „mesjanizmu” czy milenaryzmu, nierzadko wyradzające się w herezję, dotyczą najczęściej terenów gęsto zaludnionych,
a w warunkach ówczesnej prymitywnej agrotechniki, przeludnionych. Na domiar złego możliwości transportu i wymiany były tak bardzo ograniczone, że skazywały społeczności wiejskie na trwanie w swoich enklawach. Duża część chłopów, w każdej praktycznie wiosce, żyła na poziomie mizernej wegetacji. Przez długie dziesiątki lat tereny Europy, położone na północnych i zachodnich jej wybrzeżach, były łupione
i pustoszone przez Wikingów, z kolei tereny Europy środkowej najeżdżane były najpierw przez Madziarów, a następnie Mongołów. Do tego obrazu należy dołączyć nieustanne prywatne wojny toczone przez panów feudalnych. Była to epoka, w której gwarancją niezależności było posiadanie ziemi i posiadanie broni. Jedno wynikało 
z drugiego, gdyż broń była droga. Z kolei całość ziemi uprawnej należała do panów świeckich lub kościelnych, chłopi zaś byli dzierżawcami.
 
Należy brać pod uwagę okoliczność, iż warunki bytowania były prymitywne, byle skaleczenie czy przeziębienie mogło zakończyć życie. Głód, choroby, ciągle wojny prowadzone przez panów feudalnych o włości, śmiertelność niemowląt oraz kobiet
w połogu decydowały o tym, iż życie doczesne nie przedstawiało zbytniej wartości. Rolnictwo było prymitywne,a plony narażone na klęski w rodzaju suszy, powodzi, chorób i szkodników. Poza dopustami natury losowej ludność nękana była przez ciągłe przemieszczanie się zbrojnych hufców feudałów walczących ze sobą oraz band pospolitych rabusiów. Nadwyżki plonów ponad niezbędne potrzeby bytowe były nieduże i nie w każdym roku możliwe do zgromadzenia. Toteż dla olbrzymiej większości ludzi życie było codzienną udręką obarczoną olbrzymią niepewnością przetrwania każdego kolejnego roku. Jakkolwiek życie chłopów odbywało się w ciężkich warunkach, wymuszało ono ich współpracę, sąsiedzką pomoc i solidarność, zwłaszcza, że w ramach wioski większość mieszkańców była ze sobą spokrewniona. Rodziło to i rozwijało poczucie wspólnoty, stwarzało oparcie w trudnych momentach, pozwalało liczyć na pomoc w opresji. Wspólnota taka była budowana w oparciu o niepisane normy, tradycje i wzorce zachowań, których naruszenie wykluczało z niej. Począwszy od XII wieku na terenach północnych Niemiec i północnej Francji nastał czas względnego pokoju. W dolnym biegu Renu, we Flandrii, Fryzji, Lotaryngii zaczynają rozwijać się ośrodki handlowe, które później przekształcą się w ośrodki miejskie. Część biedoty wiejskiej, dla którejnie było miejsca, napłynęła do tych ośrodków, w których zaczynały powstawać manufaktury, głównie tkackie i sukiennicze. W ten sposób większa część biedoty wiejskiej przekształciła się w biedotę miejską. Ale ci ludzie nie mieli już dokąd, ani teżpo co wracać. Z biedoty miejskiej, żebraków i włóczęgów rekrutowali się żołnierze najemni. Jednak ówczesne walki były krótkotrwałe, armie były szybko organizowanei równie szybko demobilizowane. Najemnicy, będąc bezrobotnymi, zajmowali się rozbojami i grabieżami. Biedota miejska znajdowała się w gorszej sytuacji bytowej odjej wiejskiego odpowiednika. Przede wszystkim nie miała oparcia w rodzinie i sąsiadach.W społecznościach wiejskich, liczących maksymalnie kilkuset mieszkańców wszyscy się praktycznie znali, i to najczęściej od urodzenia. W tworzących się ośrodkach miejskich ludność napływała ze wszystkich stron, żadne więzi tych ludzi nie łączyły, byli skazani wyłącznie na siebie. Społeczności te nie mogły okrzepnąć i rozrosnąć w klany, gdyż uniemożliwiała to wysoka śmiertelność. Migranci trafiający do miast wymierali prawie w całości w pierwszym pokoleniu, a na ich miejsce napływały fale kolejnych biedaków. Problem ten stawał się na tyle palący, że skierowanie nadwyżkowych biedaków, zebranych w grasujące bandy, na inne cele jawiło się nieomal jako racja stanu.
 
W 1095r. papież Urban II zaapelował w Clermont o wspomożenie cesarstwa bizantyjskiego atakowanego przez Turków seldżuckich. Papież miał na uwadze, że za taką pomoc  cesarz w Konstantynopolu uzna prymat Rzymu i papieża. Ponadto hordy biedoty rabujące dotychczas tereny Francji , Niderlandów i krainy nadreńskie pójdą dewastować jakieś dalekie ziemie. Rzeczywiście, wyprawy krzyżowe zaangażowały sporo z tej biedoty. Należy sobie uzmysłowić, że dla większości tych ludzi, za zamożnego uchodził już ktoś, kto posiadał ubranie na zmianę.
Procesy dekonstrukcji dotychczasowych uwarunkowań społecznych nasilały się wraz
z rozwojem handlu i wymiany towarowej.  W ośrodkach miejskich rzemieślnicy organizowali się w cechy, natomiast status robotników najemnych nie ulegał poprawie. Napływ biedoty do ośrodków miejskich powodował stale nadwyżki rąk do pracy, co nie wymuszało poprawy warunków pracy i bytu dla jej przedstawicieli.
 
Zarysowane pobieżnie procesy trwały latami, zaś każde zawirowanie ideowe wprowadzało zaburzenia w niestabilnej sytuacji społecznej. Ludzie, którzy mieli cokolwiek do stracenia, najczęściej traktowali je jako zagrożenie.  To było jedna                  z głównych przyczyn, iż ostre środki stosowane wobec „heretyków” spotykały się            z szerokim zrozumieniem. Z drugiej strony rzesze biedoty podatne były na idee mające zmienić ich status i stan posiadania. Biedota, z reguły niepiśmienna i o bardzo ograniczonych horyzontach, łatwo dawała sobą manipulować i ulegała wpływom najróżniejszych wizjonerów i „mesjaszy”. Wszystko to razem stanowiło mieszankę wybuchową, zaś rozprzestrzenianie się pogłosek o końcu świata, nadejściu Antychrysta, jeśli spotęgowane zostało klęskami losowymi w postaci epidemii, nieurodzaju, suszy czy wojen, domagało się zadośćuczynienia w postaci znalezienia „kozła ofiarnego”, czyli osób lub kategorii osób odpowiedzialnych za pasma nieszczęść.
 
A jednym z ważniejszych rodzajów odreagowania  ww. zaburzeń w „kosmicznym ładzie”, były zjawiska, które znalazły swój wyraz w polowaniach na czarownice.
 
Polowania na czarownice będą stanowić  temat odrębnej notki. 
 
Przypisy:
       1)     Christianitas - nazwa krajów o cywilizacji katolickiej w Europie średniowiecznej.
2)     „Il nome della rosa” - pierwsze wydanie w mediolańskiej oficynie Bompiani 
w 1980r;
3)      Wydanie polskie 1998, Księgarnia Św. Jacka, Katowice, str. 74;
4)     Jacques Le Goff, ur. 1924r. historyk francuski - mediewista, autor licznych publikacji o średniowieczu, przybliżających i odkłamujących tamtą epokę dziejów z fałszów oświeceniowo-postępowych;
5)     Nie istnieje wiarygodne potwierdzenie faktu przybicia na drzwiach kościoła
w Wittemberdze tez reformy instytucji Kościoła Powszechnego przez Marcina Lutra. Nie jest wykluczone, ze to wersja zmitologizowana, niejako mit założycielski Reformacji;
6)      Bazylika Św. Piotra na wzgórzu Vaticano w Rzymie została oddana do użytku
w 1377 roku i dopiero od tej daty mogła służyła do tego rodzaju ceremonii;
7)     Karol Wielki - 742r. - 814r. Król Franków – twórca imperium obejmującego tereny Europy od rzeki Ebro w Hiszpanii po rzekę Ren i tereny królestwa Bawarii oraz północnej Italii, które włączał w obszar swojego panowania drogą podbojów i zwasalizowania pokonanych plemion. Od 25.12.800r. cesarz cesarstwa rzymskiego.
8)     Państwo Kościelne - ziemie w środkowej części płw. Apenińskiego, składały się na nie tereny dzisiejszych prowincji Latinum ( z Rzymem), Umbria, Marche oraz wschodnia część prowincji Emilia – Romania z Bolonią, Ferrarą i Rawenną.
9)     Bitwa pod Lepanto - bitwa morska stoczona 7.10.1571r. w zatoce Korynckiej na wysokości przylądka Skrofa przez flotę państw Ligi Świętej (okręty hiszpańskie, weneckie, zakonu joannitów z Malty, Państwa Kościelnego - papiestwa i sabaudzkie) z flotą turecką, podczas której flota turecka uległa doszczętnemu rozbiciu.
10) Luzytania (łac. Lusitania) - nazwa rzymskiej prowincji w zachodniej Hiszpanii.
       Obecna Portugalia.
11) inquisitio (łac.) – dociekam, poszukuję - na ogół określenie odnoszone do postępowania sadowego. W tym przypadku chodzi o mylenie inkwizycji jako procesu sądowego, czyli zespołu norm i zasad, którymi kierowano się przy procesowaniu w postępowaniach wobec heretyków, z uzasadnieniem „ideologicznym” takich procesów, a także funkcjonowania oficjalnej instytucji Kościoła Rzymskiego, znanej jako Trybunał Inkwizycji (Święte Oficjum), powstałej w celu przeciwdziałania skutkom Reformacji. Wszystkie wymienione byty posiadały odrębny zakres znaczeniowy i podmiotowy;
12) Katarzy – sekta gnostycka wywodząca się z koncepcji manichejskiej wizji dualistycznego pojmowania świata, czyli dwoistości Boga. Bóg dobry który stworzył królestwo pokoju i światła oraz Bóg zły (demiurg, szatan) odpowiedzialny za kształt świata doczesnego, pełnego niesprawiedliwości i wszelkiego zła. Cielesność jako należąca do świata doczesnego jest dziełem szatana, a że dusza jest uwięziona
w grzesznym ciele, dlatego tez Chrystus nie mógł mieć rzeczywistego ciała.
W konsekwencji odrzucali kult maryjny, oddawanie czci obrazom i symbolom,
w tym krzyżowi, który jako narzędzie kaźni, należał do doczesnego świata opanowanego przez zło. W konsekwencji uznawali, iż życie na ziemi jest życiem
w piekle. A skoro świat ziemski jest tworem szatana, to wobec tego kim mogli być zastępcy tego Boga na ziemi (papieże)? W konsekwencji katarzy zaczęli uznawać , iż płodzenie i rozmnażanie się jest powiększaniem liczby dusz uwiezionych w grzesznych ciałach. Droga do zbawienia według doktryny katarów było zaprzestanie rozmnażania się, zaś stosunki płciowe stanowiły grzech śmiertelny. Kobiety ciężarne nosiły wg doktryny katarów „płód szatana”. Katarzy uprawiali konsekwentna negację świata. W gminie katarów inicjacja zwykłego ‘wierzącego”
w członka, który miał odpuszczone grzechy, gdy zachowywał post i czystość od roku do kilku lat, czyli tzw. dobrego człowieka (bonhomme), była osiągnięciem najwyższego stopnia struktury w gminie. Obrzęd ten nazywano otrzymaniem consolamentum. Consolamentum mogli otrzymać zarówno mężczyźni jak i kobiety (poza ciężarnymi). Oznaczało to, iż doktryna katarów była nie tylko antykatolicka, ale w praktyce była, przede wszystkim, antyspołeczna. Ruch katarów został uznany właśnie za herezją szczególnie groźną dla społeczności i utworzenie instytucji inkwizytorów było spowodowane szerzeniem się tej herezji. Objęła ona region południowej Galii (Langwedocja), w szczególności okręg hrabstwa Tuluzy, gdzie hrabia Rajmond VII początkowo wspierał ruch katarów, a później przeszedł na stronę inkwizycji i wystąpił zbrojnie przeciwko nim. Katarzy byli znani także pod nazwą „albigensi”, od miasta Albi, w którym znajdowało główne skupisko tego ruchu. Najszerszy zasięg wpływy katarów miały od połowy XII wieku do początków wieku XIII, kiedy wskutek krucjaty przeciwko katarom spacyfikowane zostały główne ośrodki tego ruchu, czyli miasta Albi, Carcassonne, Lombes, Béziers, Mont-Wimer, Tuluza, St.-Felix de Caraman oraz górska twierdza Montségur. Pacyfikacje te spowodowały przynajmniej kilkanaście tysięcy ofiar, wcale nie wyłacznie katarów. Kościół katarów umarł w 1321 roku , wraz ze śmiercią na stosie ostatniego bonhomme w osobie Wilhelma Bélibaste. Herezja katarów trwała ok. 160 lat.
 
Béziers 1209 r. 
Krucjata przeciwko katarom (głównie tereny hrabstwa Tuluzy), była sprowokowana, m.in. mordowaniem na tych terenach wysłanników papieża (legatów), którzy mieli ustalić rozmiar
i szkodliwość tej herezji i jej zapobiegać. Papież (Innocenty III) musiał odwołać coś około 10 biskupów z tutejszych diecezji za bierność w zwalczaniu tej herezji.
Powiedzenie, że "Bóg rozpozna swoich" było związane z tym, że podczas oblężenia miasta Béziers
w lipcu 1209 r. (obok Carcassonne głównego bastionu katarów) przez wojska krucjaty przeciwko katarom, skierowane przez króla Francji Filipa II pod dowództwem legata papieskiego Arnolda Amarlyka, opata klasztoru w Citeaux (do krucjaty przyłączył się Rajmund VI, hrabia Tuluzy, z którego w przeciwnym wypadku nie zdjęto by ekskomuniki nałożonej za wcześniejsze wspieranie herezji katarskiej), obrońcy bezcześcili księgi Ewangelii (oddawali na nie mocz i fekalia), a następnie zrzucali je z murów, czyniąc to ostentacyjnie na oczach oblegających. Gdy oddziały krzyżowców przedarły się przez mury obronne miasta, dowódcy nie zdołali nad nimi zapanować, zatem odpowiedź opata,
że "Bóg rozpozna swoich", była wynikiem bezradności i sposobem zracjonalizowania sytuacji, w której nie dało się już kontrolować rozwoju wypadków.
Rzeź w Béziers objęła bez wyjątku zarówno heretyków-katarów, żydów jak i prawowiernych chrześcijan (katolików), łącznie kilkanaście tysięcy osób.
Był to jedyny przypadek masowego wymordowania ludności, “jak leci”, w miejscowości, której ludność została oskarżona o herezję. Np. po zdobyciu Carcassonne (niebawem po zniszczeniu Béziers), ludność tego miasta oszczędzono.
 
 
13)Waldensi - albo ubodzy z Lyonu (ubodzy w duchu). Ruch założony przez bogatego lyońskiego kupca Waldensa ok. 1177roku. Pod wpływem zleconego przez siebie przekładu Nowego Testamentu, fragmentów Starego oraz wyboru cytatów z pism Ojców Kościoła, postanowił porzucić rodzinę (uprzednio zaopatrzywszy materialnie żonę i dwie córki) i rozpocząć działalność jako świecki kaznodzieja. Jako, ze część znacznego majątku rozdał ubogim w Lyonie, zyskał wśród nich wielu zwolenników i wyznawców. Waldens prawie natychmiast znalazł się
w konflikcie z hierarchami kościelnymi, bowiem bez święceń wygłaszał kazania
i uważał, ze nie musi podporządkowywać się władzy biskupa, tylko bezpośrednio będzie kierował się słowami Chrystusa. Arcybiskup Lyonu, Jan Bellesmains ekskomunikował Waldensa i jego zwolenników, a następnie w latach 1182/1183 wydalił ich z terenu podległej mu diecezji. Waldensi uważali, iż prawdziwi wierzący powinni wyrzec się dóbr materialnych, zaś w celu głoszenia słowa Bożego nie chcieli się posługiwać innymi przekładami Nowego Testamentu poza wersją przetłumaczoną dla Waldensa. Konflikt z kościołem hierarchicznym polegał na tym, iż waldensi łamali w praktyce jego monopol na szerzenie i interpretację słowa Bożego. Kościół dopiero co, uzyskał jako taką niezależność od cesarza, zaś waldensi kwestionowali jego pozycję, jako jedynego spadkobiercy depozytu apostolskiego. Uważali bowiem, iż mogą głosić „słowo Boże” bez przygotowania teologicznego i bez uzyskania święceń. Ponadto waldensi pozwalali na głoszenie kazań kobietom oraz praktykowali ślubowanie ubóstwa bez wstępowania w tym celu do wspólnoty zakonnej. Tym samym kwestionowali zasady, na których budowano instytucje kościelne. Papież Lucjusz III potępił w dekrecie Ad abolendam z 4 listopada 1184 roku wszelkie grupy heretyckie, a w tym gronie również waldensów. Dodatkowo waldensi byli postrzegani jako swego rodzaju konkurencja dla katarów, gdyż zaczęli działać w tym samym czasie i w częściowo tym samym regionie Galii. Wobec przeciwności losu niektóre grupy waldensów zradykalizowały się, doprowadzając do całkowitego zerwania z Kościołem rzymskim. Doprowadziło to do rozłamu w ich ruchu na gałęzie radykalną - lombardzką i ugodową - południowofrancuską. Ugodowa została wchłonięta na powrót przez wspólnotę katolicką i zwalczała herezje katarów, zaś radykalna przeszła do podziemia. W późniejszych wiekach enklawy wyznawców Waldensa połączyły się albo z ewangelikami (kraje niemieckie), albo z husytami (Czechy). Waldensi  przetrwali do współczesnych czasów we wspólnocie w Piemoncie (kilkanaście tysięcy wyznawców)., skad sporo ich wyemigrowało do USA i Kanady. W stosunku do waldensów stosowano najczęściej kary konfiskaty majątku i banicji, co przy ich doktrynie ubóstwa nie miało większego wpływu na ich postawę. Natomiast w wyniku wyroków banicji waldensi rozproszyli się po terenach Europy.
 
14) Begini - sekta wywodząca się z zakonu franciszkanów, jego odłamu żebraczego. Radykalna ich część, skupiająca tzw. spirytuałów, poszła drogą skrajnej ortodoksji we wcielaniu w życie ideałów Św. Franciszka z Asyżu, głównie w kultywowaniu całkowitego ubóstwa. Przede wszystkim spirytuałowie kwestionowali prawo zakonu do posiadania jakiejkolwiek własności, jako podstawy egzystencji. Spór dotyczył tego, czy wykładnia testamentu Św. Franciszka odnosi się do ubóstwa indywidualnego każdego z zakonników, czy również zakonu jako całości (podmiotu instytucjonalnego). Spór został rozstrzygnięty przez  papieża Grzegorza IX, który w 1230 roku odpowiedział,  że testament Św. Franciszka w rozumieniu ubóstwa dla każdej z form działania zakonu nie jest wiążący. Spirytuałowie odmówili podporządkowania się temu orzeczeniu. W przeciwieństwie do franciszkańskich zakonników konwentualnych, stanowili oni jednak wyraźną mniejszość. Z powodu nie podporządkowania się orzeczeniu papieża, zostali uznani za heretyków. Ich głównym skupiskiem było miasto Narbonne (i okolice) we Francji. Na stosach zginęło około 100 spirytuałów,  ostatni z nich w 1330 roku w mieście Béziers.
Były to tereny objęte również herezją katarów i waldensów, czyli region , gdzie koncentrowali swoją działalność inkwizytorzy.
 
15) Bernard Gui (Guidon) – dominikanin, ur. w 1261 lub 1262r. w Royere (dzisiejszy departament Haute Vienne), zm. 30.12.1331r. w Lodeve, pochowany w kościele dominikańskim w Limoges. W 1280r. złożył śluby zakonne na ręce wybitnego dominikańskiego uczonego Etienne de Salagnac (Szczepan de Salanhac). Przeor w kasztorach dominikańskich w Albi, Carcassonne, Castres, legat papieski, kronikarz, inkwizytor hrabstwa Tuluzy w latach od 1307r. do 1316r., inkwizytor Tuluzy, Albi, Carcassonne i Pamiers w latach 1319-1323 (1324).
Biskup diecezji Tuy od 1323r. oraz diecezji Lodeve od 1324r. Uczestnik procesu kanonizacyjnego Tomasza z Akwinu.
      
16) Tuy (Tui) - miejscowość w Hiszpanii na granicy hiszpańsko-portugalskiej , położona pomiędzy miastem Vigo w Hiszpanii, a miastem Braga w Portugalii. Obecnie region autonomiczny Galicia, prowincja Pontevedra;
17) Lodeve – miejscowość we Francji, obecnie region Langwedocja-Rousillon, departament Herault;
18) Edycja polska pt: Księga Inkwizycji, Wydawnictwo WAM 2002 rok na podstawie:
      Das Buch der Inquisition. Das Originalhandbuch des Inqiusitors Bernard Gui.
      Wydawnictwo Pattloch Verlag GmbH& Co. KG, Augsburg 1999 rok;
       Drugą cześć tego opracowania stanowi podręcznik napisany przez Bernarda Gui.
19) Grzegorz IX - Ugolino di Conti di Segni (Ugolino hrabia Segni), ur. w 1160 lub 1170r. w Anagni, kardynał, legat papieski I dziekan kolegium kardynalskiego, wybrany na papieża w 1227r. Odbył studia w Bolonii i Paryżu. Wybitny prawnik, protektor zakonu dominikanów i franciszkanów . Kanonizował założycieli tych zakonów, tj. Franciszka z Asyżu i Dominika de Guzman. Prowadził wojny z cesarzem Fryderykiem II. Zmarł w Rzymie w 1241r. podczas oblężenia Rzymu przez wojsko Fryderyka II.
20) Bernard Gui „Księga Inkwizycji” opr. cyt.
 
 
21) Brian P. Levack: The Witch-Hunt In Early Modern Europe. Pearson Education Ltd. USA 2006.
Edycja polska: “Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej” Ossolineum, Wrocław 2009;
22) Norman Cohn: The Pursuit of the Millenium. Revolutionary Millenarains and Mystical Anarchists of the Middle Ages. Foreword Copyright@ Norman Cohn 2004.
Edycja polska: “W pogoni za Milenium. Milenarystyczni buntownicy i mistyczni anarchiści Średniowiecza”.
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2007.
 
 
 
 
 
           
 
 
 
 
           
 
           
 
 
 
unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura