unukalhai unukalhai
1108
BLOG

Żołnierz spod Monte Cassino

unukalhai unukalhai Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

 

Przechodniu, powiedz Polsce... Wciąż ta sama prośba ten nakaz... Ale do kogo mówią polegli na Monte Cassino? Słowa polskie mogą być skierowane tylko do Polaków, lecz kto z Polaków może znaleźć się na szczycie góry Cassino, jako przygodny przechodzień, spieszący dalej i tylko przypadkowo mijający poetyczny cmentarz? Polak będzie na Monte Cassino pielgrzymem, turystą, wycieczkowiczem – może iść tu pełen głębokich myśli i wielkich wzruszeń, może szukać tylko wrażeń estetycznych, może trafić tu jakby z obowiązku, aby móc kiedyś komuś powiedzieć: byłem 

Słowa te napisał w 1946 r. żołnierz 2. Korpusu,  kpt. dr Walerian Charkiewicz* (vide przypis).

                         Przedstawiam poniżej tekst napisany przez ww. żołnierza, który był zamieszczony 65 lat temu w londyńskich "Wiadomościach” ( nr 11(154) z 13 marca 1949 r.),  gdyż uważam jego treść, w kwestii stosunku funkcjo- nariuszy w służbie barbarzyńskich despotii (za  naszymi wschodnimi granicami)  do Polaków,  za nadal aktualną.

Jeńcy wojenni w Sowietach

Zagadnienie jeńców wojennych w Sowietach raz po raz w ten lub inny sposób przypomina o sobie. Żaden naród nie może doliczyć się swych ludzi,  jeżeli  mieli oni  nieszczęście stać się jeńcami sowieckimi. Przede wszystkim Polacy. Ilu polskich żołnierzy trafiło do niewoli  sowieckiej?  Nie wiemy dokładnie.  Ilu żyje dziś Jeszcze w Sowietach? Nie wiemy również ilu zmarło śmiercią „naturalną” wskutek całkiem nienaturalnych warunków życia. Ilu zostało zamordowanych? Nie wiemy,  nie wiemy. Musimy operować cyframi przybliżonymi.

 Nie mogli doliczyć się  swych żołnierzy Włosi,  choć do Włoch rzekomo wrócili wszyscy byli jeńcy włoscy.  NiewieIe wiedzą  o swoich żołnierzach w niewoli sowieckiej i Niemcy,  którzy rozmaicie obliczają Niemców w niewoli sowieckiej - zabranych I pozostałych przy życiu. 0 narodach już dziś „satelickich” nie ma co mówić:  zagadnienie jeńców w Sowietach jest tam sprawą drażliwą I tylko grupy emigracyjne raz po raz biją na alarm,  rzecz jasna bez żadnego skutku.

Gdy więc mówi się  o niewoli  sowieckiej przed oczami zwykle zarysowują się niezmierzone przestrzenie  syberyjskie i okrutne mrozy dalekiej północy.  I nikt właściwie nie wie,  że nie mrozy i przestrzenie są groźne dla jeńca lecz zasadniczy stosunek bolszewików do żołnierzy nieprzyjacielskich.

Odrzucając etykę chrześcijańską („opium”) i zasady rycerskości („przesąd burżuazyjny”) bolszewicy traktują jeńców wojennych w sposób nie tylko nie zgodny z postanowieniami konwencji haskiej i genewskiej,  ale w ogóle nigdy nie praktykowany i nie znający przykładu w historii. Nawet okrutny jasyr tatarski lub okropne galery tureckie stanowiące przed wiekami postrach Europy wyglądają humanitarnie w porównaniu z niewolą sowiecką.  Sowiety nie uznają konwencji genewskiej  z r. 1929. Są konsekwentne.  Postanowienia państw kapitalistycznych» oparte na etyce chrześcijańskiej nie mogą mieć żadnej wartości dla państwa proletariackiego „kierującego się  najdoskonalszą etyką,  bo etyką partii  komunistycznej.

Zwalniając siebie z zobowiązań ustalonych w przepisach konwencji genewskiej,  bolszewicy nie przeciwstawili  innym narodom własnej koncepcji traktowania jeńców z tej prostej racji,  że wszyscy ludzie podług nich należą albo do klasy wyzyskiwaczy,  albo do klasy wyzyskiwanych. Jeniec wojenny, jak każdy człowiek, jest albo owym proletariuszem, który powinien być szczęśliwy,  że dostał się do raju proletariatu”,  albo też wrogiem klasy pracującej, czyli zbrodniarzem, którego należy unieszkodliwić lub zniszczyć.

Dlatego też bolszewikom są całkiem obce zasadnicze postanowienia genewskie mówiące o podstawowych prawach wszystkich bez wyjątku jeńców, jak np.  że „jeńcy wojenni  powinni być traktowani w sposób humanitarny ….  środki odwetowe są wobec nich zabronione” (art 2),  że „jeńcy wojenni mają prawo do poszanowania swojej osoby i czci … jeńcy zachowują pełną zdolność cywiIną (art 3),  że „oficerowie i im równorzędni jeńcy wojenni będą traktowani  ze względami  należnymi ich randze i wiekowi (art 21)…

Wytykanie bolszewikom nieprzestrzegania postanowień konwencji genewskiej jest bezprzed- miotowe skoro bolszewicy uchylili się od przyjęcia tych zobowiązań,  a cały świat nie wyłączając   „wielkich demokracji”  na to nie zareagował i reagować nie zamierza - ale ponieważ w Genewie ustalono abecadło rycerskości i prawa ludzkiego,  przeto zastanowienie się nad tym, czego bolszewicy nie przyjęli i czego nie uznają,  ma swoje znaczenie i wartość.  Oczywiście materiału dowodowego dostarczą nam przeżycia jeńców polskich.

Przy zabieraniu do niewoli  żołnierzy polskich bolszewicy natychmiast dokonywali podziału na oficerów I szeregowych,  bynajmniej nie w celu traktowania oficerów zgodnie z art. 21 konwencji genewskiej,  lecz po to by wyłączyć „niewątpliwych”  wrogów proletariatu. Do grupy oficerów dołączano zwykle policjantów,  żołnierzy korpusu ochrony pogranicza,  żandarmerię,  straż graniczną oraz sędziów, prokuratorów i urzędników administracji państwowej. W wielu wypadkach jeńców tej kategorii mordowano natychmiast aby dać przykład bezkompromisowości proletariatu,  który budując lepszą przyszłość, usuwa wszystkich szkodników.

Posiadanie stopnia oficerskiego w armii  „faszystowskiej”  uważają bolszewicy za przestępstwo nie mogące liczyć na łagodniejszy wymiar kary. Nawet kobietom zwiększają karę,  jeżeli są one żonami oficerów. Nie oszczędzają oficerów specjalistów, którzy nosząc mundur wojskowy nie biorą udziału w walce zbrojnej. Tak w masie zaginionych oficerów z obozów w Kozielsku, Starobielsku I Ostaszkowie znajdowało się kilkudziesięciu duchownych różnych wyznań około ośmiuset lekarzy,  wielka ilość inżynierów,  topografów, itp.   Stosunek bolszewików do kapelanów wojskowych I do lekarzy jest tym bardziej jaskrawy,  że ZSRS podpisał i  ratyfikował konwencję genewską z r. 1929  o polepszeniu losu chorych i rannych.

W art. 9  mówi się  tam o lekarzach kapelanach „Personel przeznaczony wyłącznie do zbierania, przenoszenia rannych i chorych I leczenia ich jak również do zarządzania formacjami i zakładami sanitarnymi,  kapelani przydzieleni do armii  będą uszanowani i  otaczani opieką w każdym wypadku; o ile wpadną w ręce nieprzyjaciela,  nie będą traktowani jako jeńcy wojenni”.

Nie tylko posiadanie stopnia oficerskiego ale i ukrywanie tego stopnia stanowi w oczach bolszewików przestępstwo. Wielu naszych szeregowych wskutek inteligentnego wyglądu lub takich podejrzanych dowodów jak złote koronki na zębach było posądzonych o ukrywanie stopnia oficerskiego,  a co za tym idzie naraziło się na bicie,  karcery z betonową posadzką zalaną wodą,  na wyznaczanie do najbardziej przykrych robot porządkowych w obozie, itp .

Jeńcy w Sowietach są pozbawieni podstawowych praw przysługujących jeńcom na całym świecie. Przede wszystkim, wbrew art. 8 konwencji genewskiej,  który nakazuje stronom wojującym, o wszelkim wzięciu do niewoli jeńców, powiadamiać w jak najkrótszym czasie stronę zainteresowaną za pośrednictwem biur informacyjnych. Władze sowieckie nie tylko nie powiadamiały nikogo, ale przeciwstawiały się wszelkim próbom ustalenia stanu faktycznego.  Ani Międzynarodowy Czerwony Krzyż,  ani jakakolwiek inna instytucja nie mają na terenie Z SRS prawa działania i opieki nad jeńcami.

Niewola sowiecka jest równoznaczna z zaginięciem jeńca. Władze sowieckie starannie ukrywają stan jeńców i w tym celu,  m.in.,  utrudniają jeńcom korespondencję z rodziną. Umożliwienie korespondencji jeńcom uznane przez konwencję genewską (art .36) za podstawowe prawo, w Sowietach jest traktowane jako nagroda za dobre sprawowanie. Wydawanie listów zawsze było połączone z „doprosem”, żądano bowiem od jeńca wyjaśnień dotyczących nie tylko osoby wysyłającego, ale i spraw z listem niezwiązanych jak informacji dotyczących życia w obozie i zachowania się poszczególnych kolegów. Jeżeli jeniec uchylał się od denuncjacji, nieraz pozbawiano go prawa wysyłania i otrzymywania listów.

Odcięty od świata i pozbawiony opieki jeniec w ZSRS była całkowicie uzależniony od władz sowieckich, które nigdy nie ujawniały jakie,  według ich postanowień są prawa jeńca, natomiast ciągle mówiły, czego jeńcom robić nie wolno. Zakazana była przede wszystkim dziedzina życia religijnego i kulturalnego. Pod względem religijnym pobyt w niewoli sowieckiej staje się dla każdego wierzącego jeńca pasmem udręczeń. Konfiskata książeczek do nabożeństwa, różańców, medalików, ryngrafów, krzyżyków, itp., prowadzenie na terenie obozów propagandy antyreligijnej, zakaz śpiewów religijnych, modlitw zbiorowych, odczytów i dyskusji, wszystko to drażniło, przygnębiało, męczyło. Do pogłębienia takiego nastroju znakomicie przyczyniało się położenie niektórych obozów, umieszczonych na terenie dawnych wielkich klasztorów. Splugawione cerkwie, zniszczone i sprofanowane cmentarze, gdzieniegdzie zachowane wizerunki Chrystusa, Najświętszej Panny  lub świętych z wydłubanymi oczami i nosami budziły bezsilny gniew i wywoływały depresję.

Potrzeby umysłowe i moralne są w obozach sowieckich całkowicie lekceważone: kultura przecież jest tylko jedna na świecie jeżeli chodzi o jej najwyższy szczebel – to kultura sowiecka, a ta całkowicie zadowala się pogadankami „politruków” i lektura książek z „agitbiblioteki”. Książki polskie były szczególnie tępione. Tak np. w krótkotrwałym obozie w Olesku (woj. tarnopolskie) znalazł się księgozbiór szkoły żeńskiej gospodarstwa wiejskiego. Bolszewicy, gdy się o tym dowiedzieli, kazali wszystkie książki spalić!

Zadaniem obozów jeńców w ZSRS, jak wszystkich bolszewickich obozów, jest osławione „pieriewospitanje”, reedukacja zmierzająca do przerobienia wolnych ludzi na komunistów, posłusznych rozkazom NKWD. Środkami do tego celu są pogadanki „politruków”, filmy propagandowe, odpowiednie książki,  no i kary. O sankcjach karnych w stosunku do jeńców, o karach dyscyplinarnych i postępowaniu sądowym obszernie mówią postanowienia konwencji w art. 45-67. Uwzględniono tam wszelkie możliwe przewinienia i rozmaite sposoby kar , nie przewidziano jednak zupełnie fantastycznych praktyk bolszewickich. Kary w ZSRS są wyznaczane bez umiaru i bez usiłowania uzasadnienia, a stosowanie najokrutniejszych tortur przy „doprosach” sprawia, że jeniec znajduje się pod stałym terrorem. Zresztą jeniec w każdej chwili może przestać być jeńcem, bo na podstawie zaocznego wyroku łatwo stanie się przestępcą, ukaranym „sądownie”. O winę bardzo łatwo, wystarczy bowiem sam fakt służby w armii „faszystowskiej”.

Praca w obozach ZSRS  odbywa się w warunkach całkowicie sprzecznych z zasadami ustalonymi na konferencji w Genewie. Przeznaczano do niej nie tylko jeńców fizycznie silnych i zdrowych (art. 27-30), lecz również  słabych i chorych. Podoficerom wyznaczano nie tylko prace nadzorcze, ale i fizyczne. Wynagrodzenia nie dawano wcale, albo też było ono fikcją wskutek norm, niemożliwych do wykonania, a przy tym stale płynnych. Dzień pracy dochodził nieraz do 16-18 godzin, odpoczynek niedzielny przeważnie nie istniał.

Konwencja genewska w specjalnych rozdziałach (art. 31-32) omawia prace niedozwoloną, do której należy praca mająca związek z działaniami wojennymi lub w warunkach niezdrowych i niebezpiecznych. Większość obozów jeńców polskich w ZSRS była przeznaczona do prac związanych z działaniami wojennymi. Np. jeńcy z 59 obozów w ZSRS i na terenach okupowanych przez Sowiety, budowało strategiczna szosę Lwów – Kijów, z 8 budowało lotniska (m.in. na półwyspie Kola), 5 wielkich zespołów obozów na terenie sowieckiego zagłębia donieckiego i w rejonie Krzywego Rogu było rozmieszczonych przy kopalniach rudy żelaznej i węgla. Ruda i węgiel, wydobywane rękami żołnierzy polskich, szły do połowy 1941 roku  do Niemiec. Na tym tle doszło do zaburzeń, gdyż jeńcy polscy nie chcieli pracować na korzyść Niemiec. Co do warunków pracy to wszędzie one były wyjątkowo niezdrowe i niebezpieczne. Jeńcy pracowali w szybach urządzonych prymitywnie, zalanych wodą i niezabezpieczonych. Katastrofy były częste i pociągały liczne ofiary. Zdarzyło się, że jeńcy polscy, ex-internowani na Litwie, zetknęli się ze swymi kolegami z obozów jenieckich w Krzywym Rogu i dowiedzieli się o losie inwalidów, ofiar wypadków w kopalniach. Działo się to w obozie Pawliszczew Bor, niezbyt daleko od Kozielska. Pewnej nocy bolszewicy przywieźli do obozu tajemniczą grupę jeńców i umieścili na specjalnym terenie, otoczonym płotem, wysokim ponad  trzy metry, i drutem kolczastym.za pomocą kartek, przywiązanych do kamieni, nawiązano łączność z izolowanymi więźniami i dowiedziano się, że są to Polacy z Krzywego Rogu, inwalidzi, nieraz bez rak i nóg. Uskarżali się oni na całkowite odseparowanie od życia zewnętrznego, i na ciągłe badania, połączone z biciem. Gdy bolszewicy zorientowali się, że grupy więźniów nawiązały ze sobą łączność, którejś nocy wywieźli inwalidów gdzie indziej. Po „amnestii”, wśród żołnierzy tych obozów , gdzie bolszewicy pozwolili przeprowadzić werbunek do Polskich Sił Zbrojnych, nie było ani jednego inwalidy. Zycie jeńców  w ZSRS jest niezawodnie najcięższe w porównaniu z najcięższym zżyciem gdziekolwiek indziej.

Ale i śmierć jeńca nie jest łatwa. Zwyczaje sowieckie nie dopuszczają, aby  w myśl art. 76 konwencji genewskiej zmarli jeńcy „byli grzebani ze czcią, aby ich groby zaopatrzone były we wszystkie potrzebne wskazówki oraz  aby były szanowane i utrzymywane w sposób należyty”. Pogrzeb chrześcijański jest w sowietach niedozwolony, stawianie krzyży nad mogiłami – zabronione, udział kolegów w pogrzebie zmarłego – niedopuszczalny.  Zwłoki zmarłego jeńca traktuje się jak padlinę, grzebie się je lub pali bez modlitwy kapłana i bliskich. Jedynie bodaj w Kozielsku i Griazowcu powstały małe cmentarze z krzyżami nad mogiłami jeńców. Na ogół żołnierze polscy pobyt swój w niewoli sowieckiej znaczyli bezimiennymi mogiłami, których śladu dziś nikt nie znajdzie. Zbiorowy grób w Katyniu dopełnia obrazu martyrologii jeńców polskich nawet po śmierci.

Przypis:

(*) Walerian Charkiewicz 
ur. 1890 r.,  zm. 24.06.1950 r.  w Londynie – historyk, publicysta polityczny, poeta. Absolwent Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie (doktorat z filozofii  w1928 r.). W okresie międzywojennym związany z miejscowym środowiskiem konserwatystów.

Publicysta wileńskiego "Słowa",gdzie pisywał felietony i recenzje, m.in. w kolumnie „Ex libris” (opublikował kilkadziesiąt artykułów).Redagował razem z Mieczysławem Limanowskim miesięcznik „Źródła Mocy” (1927-1931). Debiutował w czasach studenckich trioletami na łamach  „Alma Mater Vilnensis” (1922). W roku 1924 opublikował zbiorek poezji pt. „Kwiaty na łące”. (Wilno). Cykl jego artykułów historycznych z lat 1933-1934 w związku z odkopaniem w Katedrze Wileńskiej zwłok Aleksandra Jagiellończyka, który zmarł w Lidzie – i Barbary Radziwiłłówny – był wielkim wydarzeniem, przypominającym niemal pogrzeb Kazimierza Wielkiego(11). Oddał się głównie szkicom historycznym i recenzjom. Rozmiłowany w Wilnie i jego przeszłości rozpoczął od pracy poświęconej Placydowi Jankowskiemu („Życie i twórczość”, 1928), zajął się unią kościołów („Zmierzch unii kościelnej na Litwie i Białorusi”, „U grobu unii kościelnej”, 1929), oraz innymi wydarzeniami historycznymi („Scypion ruski, Konstanty Iwanowicz Książę Ostrogski” (1929), „Żyrowice – łask krynice” (1929), „Studia o Mistrzu Andrzeju i Matce Mokrynie”, (1935) .Wileńskie „Słowo”  opublikowało pamflet w odcinkach zatytułowany „Wileńska powieść kryminalna” (1933), w którym za wątkiem sensacyjnym przedstawiony został  karykaturalny obraz panujących w mieście stosunków koteryjno-politycznych. Pod nazwiskiem autora, czyli Felicji Romanowskiej,   skryła się czwórka dziennikarzy „Słowa” , a  jednocześnie znanych pisarzy. Tworzyli ten kwartet Stanisław Cat-Mackiewicz, Józef Mackiewicz, Józef Wyszomirski oraz Walerian Charkiewicz.  Dwanaście  rozdziałów tej powieści napisał Józef Mackiewicz, dziesięć  rozdziałów Jerzy Wyszomirski, cztery  Stanisław Cat-Mackiewicz,  a jeden rozdział Walerian Charkiewicz.
                Walerian Charkiewicz był długoletnim członkiem Zarządu Związku Literatów w Wilnie.

Walczył w kampanii wrześniowej 1939 r. Dostał się do  niewoli sowieckiej – w obozie w Kozielsku (zobacz linki w Appendix na końcu notki),  następnie w Griazowcu. Od jesieni 1941 r. w armii gen. Wł. Andersa, z którą przeszedł szlak bojowy, także pod Monte Cassino.  W II Korpusie Polskim pracował, m.in., jako kierownik Biura Studiów Historycznych.Barwne obrazy z przeszłości wileńskiej zamieszczał w artykułach w gazetce 5-ej Kresowej Dywizji Piechoty, wcześniej 5-ej Wileńskiej Dywizji Piechoty II Korpusu Polskiego (odznaką rozpoznawczą ww. dywizji był żubr, brązowy na żółtym polu), oraz w innych wydawnictwach. Redagował również  Kwartalnik Historyczny na Wschodzie (Jerozolima 1944-1947).Po wojnie pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii. Był pierwszym redaktorem  emigracyjnego tygodnika "Od A do Z" wydawanego (krótko) w Londynie. Zmarł w Londynie w 1950 roku i został pochowany na Acton Cemetery.

Jako historyk zajmował się problemami religijnymi i stosunkami narodowościowymi w Wielkim Księstwie Litewskim w okresie XVI-XVII wieku, losami magnaterii kresowej, dziejami Polaków w okresie
II wojny światowej.

Walerian Charkiewicz w swym szkicu opublikowanym przed wojną pt.: Brasławszczyzna walcząca podaje interesujący, acz mało znany epizod z walk polsko-bolszewickich w wojnie  toczonej w latach 1919-1920, którego bohaterem stał się katolicki proboszcz Ikaźni, ks. Michał Buklarewicz. W miasteczku tym w czerwcu 1919 roku zaczął się ruch zbrojny zwrócony przeciw bolszewikom. Po zakończeniu procesji w dzień Bożego Ciała, w której brali udział także mieszkańcy okolicznych wiosek należących do parafii, ks. Michał Buklarewicz wezwał Polaków do rozbrojenia bolszewików w miasteczku, a następnie utworzenia oddziału zbrojnego, który miał połączyć się z wojskiem polskim i  włączyć się czynnie w wyzwalanie Brasławszczyzny. Polacy zaatakowali z zaskoczenia bolszewików, którzy nie stawili żadnego oporu i zdobyli sporą ilość broni. Przejęta broń pozwoliła na uzbrojenie oddziału powstańczego, którego dowództwo objął ks. Buklarewicz.  Jednocześnie zainicjował  on utworzenie sieci grup zbrojnych (nazwanych „ogniwami”) w wielu wioskach o charakterze oddziałów samoobrony.  Uczestniczący na zasadzie pospolitego ruszenia ochotnicy, głównie robotnicy wiejscy,  nie posiadali wystarczającego przeszkolenia wojskowego, brakło również odpowiednio przygotowanych  kandydatów na dowódców. W tej sytuacji ks. Buklarewicz był zmuszony rozpuścić większość powstańców do domu. Dowodzony przez niego największy i najlepiej uzbrojony oddział z Ikaźni udał się w kierunku miasteczka Przedbrodzie, aby wyzwolić je z rąk bolszewików. Powstańcy natknęli się na bolszewików koło wsi Zaczerewje. Po krótkiej wymianie ognia bolszewicy uciekli z placu boju. Oddział ks. Buklarewicza w kilku następnych dniach atakował mniejsze oddziały bolszewików i prowadził akcje sabotażowe na torach kolejowych. Ale już 27 czerwca 1919 r. bolszewikom udało się schwytać ks. Buklarewicza, którzy  rozstrzelali go wraz z jego siostrą. W zakończeniu swego szkicu W. Charkiewicz podsumował postać księdza tymi słowy: „Ksiądz Buklarewicz, duchowy spadkobierca księży Mackiewicza i Brzóski, brat z ducha księdza Skorupki oto symbol wieczystej wierności wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej”. 


Walerian Charkiewicz jest autorem, między innymi, nw. publikacji:

Kwiaty na łące  (zbiorek poezji), 1924
U grobu unji kościelnej
(z podróży do Żyrowic),Kraków 1926;
Placyd Jankowski – życie i twórczość,
1928
Ostatnie lata alumnatu papieskiego w Wilnie,
Warszawa 1929Scypjon ruski (Konstanty Iwanowicz książę Ostrogski, wielki hetman litewski, wojewoda trocki, kasztelan wileński, marszałek ziemi wołyńskiej, starosta łucki, brasławski, winnicki, etc.,  etc.), Wilno 1929;

Bez steru i busoli: sylwetka ks. Prof. Michała Bobrowskiego, Alma Mater Vilnensis 8 (1929) str. 49-66;
 
Zmierzch unji kościelnej na Litwie i Białorusi
: (przyczynki do dziejów kultury polskiej na północno-wschodnich  ziemiach Rzeczypospolitej),  Słonim 1929;

Ostatnie lata alumnatu papieskiego w Wilnie,Wilno 1929;

Żyrowice – łask krynice, Słonim 1930

Pierwsze trudy i walki wileńskich kolejarzy, Wilno 1930
(o walkach polskich kolejarzy w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920)

O mistrzu Andrzeju i Matce Makrynie,Wilno 1935;

http://historia_kobiet.w.interia.pl/teksty/makryna.htm

Przyczynek do dziejów sióstr miłosierdzia w Wilnie,  Wilno 1935

Borowski Kasper;
w:
 Polski Słownik Biograficzny. T. 2: Jan Beyzym, Marja Brownsford. Kraków: Polska Akademia Umiejętności – Skład Główny w Księgarniach Gebethnera oraz Wolffa, 1936, s. 348–349. 
Reprint: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Kraków 1989;

Akademia, której nie zorganizowano (z dziejów unickiego szkolnictwa duchowego), Wilno 1936

Słonim  
http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_X/823

Żyrowice 

http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_XIV/897

………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

APPENDIX

http://www.ms.ecclesia.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=700&catid=201

http://www.mypolishtimes.com/index.php/aktualnosci/131-obchody-wita-matki-boej-kozielskiej-w-orchard-lake-372011

 

 

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura