unukalhai unukalhai
264
BLOG

Kanikuła

unukalhai unukalhai Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Przykład niezłego poziomu felietonistyki czasów dawno minionych, czyli tekst z cyklu „Listy o Literaturze Polskiej  („Sowizdrzał” nr 44 z 2 listopada 1919 r.) podpisany pseudonimem „P.A. Dalec”, pod którym to nie zdołałem zidentyfikować prawdziwego nazwiska Autora. Tym razem tekst uzupełniam o przypisy, gdyż dzisiejszemu czytelnikowi, ofierze doszczętnie zreformowanej edukacji, niczego by nie powiedziały nazwiska w nim wymienione. Co prawda, nawet uzupełnienie w przypisach powie ww.  niewiele więcej, ale mimo wszystko nie ustaję w syzyfowych wysiłkach. Rzecz jasna, pozostawiam w wersji oryginalnej stylistykę i ortografię tekstu, napisanego niemal sto lat temu.

„Przed paru dniami złożyłem oficjalną wizytę dawnej mojej znajomej p.Literaturze Polskiej.Na skutek wypadków wojennych wyprowadziła się ona ze stolicy i mieszka na letnisku, w modrzewiowym dworku mego dziadka, w blizkiem sąsiedztwie zacnej rodziny Połameckich [1]. Zdrowie jej, pomimo troskliwej opieki dwuch starych sług, niejakiego Kallenbacha i Chrzana [2]. pozostawia wiele do życzenia. Staruszka cierpi na anemję mózgu, kurzą ślepotę i inne choroby kobiece, tak że wogóle trudno z nią dojść do ładu.

Zbliżając się do jej mieszkania, już zdaleka spostrzegłem Lorentowicza [3], jak stał na jednej nodze w bocianiem gnieździe na dachu i poważnie, jednem okiem spoglądał z wysokości. Był świeżo po spożyciu „Pani Chorążyny" [4], co widocznie sprawiło mu żywe zadowolenie i bynajmniej nie było przyczyną gastrycznej niedyspozycji. (Lorentowicze, jak strusie, wszystko zeżrą i wszystko strawią). Gdym wszedł do ogródka, obskoczyło mnie natychmiast stado krytyków, z głośnem ujadaniem. Mignęło mi parę znajomych mord - a więc Jęzorego Cielęty, Gryzmoły i innych [5] i byliby mi uszkodzili szaty na udach, gdybym im nie cisnął ostatniej powieści Mniszkówny [6]. Podziałała na nich, jak zatruta kiełbasa. Kilku zdechło odrazu, inni, odporniejsi, (jak mi później mówiono) wyzdrowieli. Drzwi otworzył mi Chrzan, w granatowej liberji, ze złotym galonem na kołnierzu. W przedpokoju siedział również Kallenbach, ale w danej chwili, oparłszy głowę o parapet okna i rozwarłszy usta, chrapał w głos.

- Czy Jaśnie Wielmożna panna Literatura Polska w domu? zapytałem, uchylając cylindra.

- Jaśnie panienka jest, ale śpią i nie kazali się budzić, brzmiała odpowiedź. Niech pan zaczeka w salonie.

Wszedłem. Przez wpółotwarte drzwi, ujrzałem panią Zapolską [7], jak, zakasawszy rękawy, prała 78 parę męskich kalesonów - doleciał mnie też ckliwy zaduch domowych brudów. Chrzan szybko zatrzasnął drzwi od wewnętrznych pokoi i wprowadził mnie do saloniku. Tu z pod kanapy wylazł niewielki pokojowy kleinerek [8], z przyciętym ogonkiem, obwąchał mnie, kichnął i poszedł precz wyławiać pchły z kędzierzawego swego futerka. Pachło naftaliną, miętą, suszonemi śliwkami i Weyssenhoffem [9]. W oknach wisiały perkalikowe firanki, a między kwieciem geranjum, stała klatka z dębickim kanarkiem [10], który ćwierkając przyjemnie wylągał właśnie nowy tom. Pokój wysłany był kobiercem, na którym ś. p. Ex. Prof. Dr. hr. Tarnowski [11]własnoręcznie walił w tyłek nieposłusznych smarkaczy w rodzaju Boy'a [12]. Ale otóż i Boy! Postawiony przez Excelencję na pokucie, stał jeszcze w kącie, z wywieszonym po pępek jęzorem i gmerał prawiczką w przednim rozporku spodeniek. Poznałem go natychmiast po tem sympatycznem przyzwyczajeniu.
Na mahoniowej szafce stało piękne czako ułańskie z epoki Ks. Józefa, a na czaku siedział faworyt panny Literatury, szary bury kot z obwisłymi siwymi wąsami. Wabił się Orot [13]. Mówił mi Chrzan, że od kiedy Orotowi w czaku okociła się małżonka, nikogo do szafy nie dopuszcza - nieprzyzwoicie ogon zadziera do góry, grzbiet w kabłąk zgina i parska. Głaskać się jedynie pozwala p.p. Gebethnerowi i Wolffowi [14]. Wówczas przymyka oczy i wydaje przyjemne, ale do snu usposabiające mruczenia.

W rogu stał gramofon i mnóstwo płyt -  snać w ciągłem użyciu. Przejrzałem je - wszystkie na temat:  ja Cię kocham, a ty śpisz! Gdym je przeglądał wpadł nagle Kallenbach i szepnąwszy mi „Jaśnie panienka się obudzili" znikł za drzwiami jej sypialni.

Zapiąłem surdut na wszystkie guziki.”

 

Przypisy
(ale po pełniejsze dane odsyłam do Wiki):

[1] nawiązanie do tytułu powieści H. Sienkiewicza „Rodzina Połanieckich”, bodaj jedynej traktującej o współczesnych Autorowi czasach (pierwsze wydanie w 1894 r.);

[2]Józef Kallenbach (1861-1929) – historyk literatury. Profesor na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie; wykładał literaturę Polski przedrozbiorowej i literaturę epoki romantyzmu. Wykładowca historii literatury polskiej na uniwersytetach w Warszawie, w Wilnie i we Fryburgu w Bryzgowii;

Ignacy Chrzanowski (1866-1940), historyk literatury, profesor, kierownik katedry literatury na UJ  do 1931 r. Pozbawiony katedry w wyniku sanacji w oświacie( „reformy jędrzejowiczowskie”)  i wysłany na przymusową  emeryturę. Dzieło I. Chrzanowskiego pt: „Historia literatury niepodległej  Polski” zawiera syntezą historii literatury polskiej w okresie od 965 r. do 1795 r. i stanowi wciąż kompendium wiedzy  na poziomie edukacji licealnej jak i akademickiej;

[3] Jan Lorentowicz (1888-1940), krytyk literacki i teatralny. W latach 1918-1922 dyrektor Teatrów Miejskich w Warszawie;

[4]„Pani Chorążyna” (1918), utwór sceniczny autorstwa Stefana Krzywoszewskiego (1866-1950), prozaika, dziennikarza i dramaturga, klasyka „komedii mieszczańskiej”. Od 1919 r. pełnił funkcje prezesa Związku Autorów Dramatycznych;

[5] "JęzoryCielęta” to przekręcone personalia Cezarego Jellenty (1861-1935), wcześniej Napoleon Hirszband - pisarza, krytyka artystycznego i literackiego, ewangelika z wyznania i piłsudczyka z przekonań;

Gryzmoła – to przezwisko, jak mniemam, dotyczy Adama Grzymały-Siedleckiego (1876-1967), herbu Grzymała, krytyka literackiego i  dramatopisarza, tłumacza, prozaika i reżysera. Adam Grzymała-Siedlecki był , m.in., korespondentem wojennym z czasu wojny polsko-bolszewickiej w latach 1919 -1921 , autorem relacji pt.: „Cud Wisły”, skąd powiedzenie to weszło do kanonu symboliki narodowej;

[6] Helena Mniszek-Tchorznicka, 1878- 1943  (primo voto Chyżyńska, secundo voto: Rawicz Radomyska); ps. literacki: Helena Mniszek  – powieściopisarka. Była autorką romansów z życia wyższych sfer. Pochowana jest w miejscowości Zembrów (obecnie gmina Sabnie, powiat sokołowski, woj. mazowieckie, wcześniej siedleckie), na rodzinnym cmentarzu Mniszek-Tchorznickich i Moniuszków;

[7]  Zapolska (ps. literacki), właśc. Maria Gabriela Janowska , z domu Piotrowska, herbu Korwin (1857-1921) – od 1901 r. żona malarza Stanisława Janowskiego, po unieważnieniu małżeństwa (1876-1888) z pierwszym mężem, porucznikiem carskiej lejbgwardii Konstantym Śnieżko-Błockim, herbu Leliwa - ziemianinem ze Żmudzi. Aktorka, dramatopisarka, powieściopisarka i publicystka;

[8]kleinerek – mały kundelek;

[9]Józef Weyssenhoff (1860-1932), pisarz, poeta, krytyk literacki, pochodzący z rodziny spolszczonych ziemian żmudzkich (Inflanty).  Autor m.in. poematu „Soból i panna”. Bliski przyjaciel Adama Grzymały-Siedleckiego. Żonaty z Aleksandrą z Blochów, córką Jana Gotliba Blocha, warszawskiego potentata finansowego;

[10] chodzi o Zdzisława Klemensa Dębickiego (1871-1931), ps. Dęb. Był to poeta, publicysta i pamiętnikarz okresu Młodej Polski;

[11] Stanisław Tarnowski, herbu Leliwa - z hrabiów Tarnowskich (1836-1917). Profesor zwyczajny filologii polskiej (doktorat plus habiloitacja), długoletni kierownik (przez nieomal 40 lat) prestiżowej katedry literaury polskiej na UJ, także rektor UJ. Wychował liczne grono wybitnych literatów oraz historyków literatury;

[12]  Tadeusz Zeleński- Boy był młodszy od prof.  hr. Stanisława Tarnowskiego o 37 lat;

[13]  Or-Ot, pseudonim literacki Artura Franciszka Michała Oppmana (1867-1931), poety, przedstawiciela literackiego nurtu Młodej Polski o ukierunkowaniu patriotycznym. Zawodowy wojskowy, od 1 lipca 1923 r.  podpułkownik ze starszeństwem w korpusie oficerów administracji (dział naukowo-oświatowy). W 1925 został przeniesiony w stan spoczynku;

[14]  Gebethner i Wolff – warszawskie przedsiębiorstwo wydawnicze i księgarskie założone w 1857 r. przez Gustawa Adolfa Gebethnera i Augusta Roberta Wolffa, z siedzibą w Pałacu Potockich w Warszawie (przy Krakowskim Przedmieściu ), a później również w Krakowie. Zlikwidowane przez administrację na służbie okupanta sowieckiego  w 1950 r.


 


 

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura